Vedia eReader K1 – recenzja
Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na start kolejnego polskiego eCzytnika - produktu firmy Vedia. Konkurent eClicto jest od niego tańszy o 100 złotych. Dzięki uprzejmości jednego z naszych użytkowników, galona3, mamy okazję posłuchać jak sprawuje się K1. Co dostaniemy za 800 złotych? Przekonajcie się sami, czytając naszą recenzję, okraszoną licznymi zdjęciami (po kliknięciu w każde zobaczycie wersję w pełnych rozmiarach).
Polska firma VEDIA S.A. zaczynała od rebrandingu przenośnych odtwarzaczy audio i video. Następnie zaczęła produkować własne urządzenia z tego segmentu. Obecnie postanowiła uderzyć na nowy rynek - czytników ebook – znowu za pomocą rebrandingu urządzenia „pewnej chińskiej firmy”.
VEDIA eReader K1 to niewielkie ważące 152 gramy urządzenie . Widać, że twórcy postawili na prostotę. Sześciocalowy ekran e-ink, pod nim cztery dotykowe przyciski sterujące i joistick. Na dolnej krawędzi urządzenia przycisk zasilania oraz gniazda mini USB ,SD i słuchawkowe, z tyłu głośnik oraz dwa dodatkowe przyciski (w trybie muzyki – zmiana głośności, w trybie czytnika – przewijanie stron). Trend ten jest kontynuowany w menu, prostota i niewiele opcji do wyboru (na szczęście, bo instrukcja jest dostępna dopiero po uruchomieniu urządzenia).
Do tej pory czytałem książki na Tablecie PC, jestem więc przyzwyczajony, że mogę skonfigurować każdy detal. Po początkowym rozczarowaniu „ubogością” opcji muszę przyznać, że jednak wystarczają. Czas sprawdzić jak to działa.
Na początek „opcje dodatkowe”, czyli:
1. Odtwarzacz muzyki – działa. Nie jestem audiofilem, jest dobrze na słuchawkach z kompletu.
2. Przeglądarka zdjęć – przy czterech odcieniach szarości? To tylko „opcja dodatkowa”.
A teraz główne zadanie urządzenia, czyli czytanie książek.
Podłączony do komputera czytnik jest widziany jako dwa dyski przenośne. Jeden niedostępny, drugi wielkości 1,7 GB, cały do naszej dyspozycji. Można wgrywać i kasować pliki za pomocą eksploratora Windows, jednak lepszym rozwiązaniem wydaje się użycie Calibre, który bez problemu pozwala zarządzać zawartością czytnika z poziomu swojej biblioteki.
Jest to również dobre rozwiązanie ze względu na niepełną obsługę metadanych w czytniku (widoczny jest tylko autor i tytuł).
Po włączeniu urządzenia możemy wybrać nową książkę z biblioteki lub kontynuować czytanie od zapamiętanego miejsca. Czas wczytywania książki jest zależny od rodzaju i wielkości pliku. Np. wczytanie ePUBa 0,3 MB trwa ok. 40 sekund, a HTML 1 MB ok. 5s.
Wyświetlacz oferuje wyraźny, ostry obraz. Czytanie to prawdziwa przyjemność, oczy się nie męczą. Przy zmianie strony obraz zmienia się przez chwilę na negatyw, ale szybko przestaje to przeszkadzać. Można to wyeliminować włączając częściowe odświeżanie strony jednak artefakty pozostające na wyświetlaczu po pewnym czasie zaczynają być męczące.
Gdy książka jest otwarta mamy dostęp do zestawu opcji. Pod jednym przyciskiem wybór rozmiaru czcionki (pięć stopni powiększenia),
pod drugim opcje dodatkowe (zakładki, tryb czytania, obrót ekranu).
Obsługiwane formaty:
DOC – obsługa „niby” jest. Pierwszy plik jaki sprawdzałem nie chciał się wczytać. Drugi uruchomił się z wielkością czcionki uniemożliwiającą czytanie, a regulacja nie działa tak, jak i pozostałe opcje.
TXT – bez problemów, wszystko działa.
EPUB – komfortowa obsługa, działają wszystkie opcje.
FB2 – podobnie jak ePUB, działają wszystkie opcje.
HTML – działają wszystkie opcje, a plik wczytuje się błyskawicznie (w porównaniu do ePUB). Mam jednak problem z formatowaniem tekstu (łamanie linii w dziwnych miejscach). Być może jest to wina OO, w którym tworzyłem HTML.
PDF – powiększenie tylko całej strony, nie działają opcje dodatkowe.
To tyle jeśli chodzi o formaty, z pozostałych rzeczy wartych wspomnienia:
Bateria – po kilku godzinach intensywnej zabawy i przeczytaniu ok. 700 stron wskaźnik zmniejszył się o jedną kreskę. Ciężko osądzać, ale perspektywy są niezłe.
G-Sensor dostosowujący obraz do położenia czytnika – zabawka, którą bardzo szybko wyłączyłem.
Podsumowując, kilka dni użytkowania – początkowe lekkie rozczarowanie (powolność i ubogie opcje) zmieniło się w entuzjazm. Nie mam porównania z innymi czytnikami obecnymi na rynku, ale ten mnie zdobył. Prosty, wygodny w obsłudze, sprawdza się w podstawowym zastosowaniu jakim jest czytanie książek. Największą wadą w tej chwili to brak obsługi DRM, jednak mam nadzieję, że zostanie to poprawione w przyszłości, co pozwoli cieszyć się na bieżąco najnowszymi tytułami.
Tym galon3 kończy recenzję, a my z chęcią posłuchamy, jakie eReader K1 wywarł na Was wrażenia. Czy to właśnie to, czego oczekiwaliście, a może jesteście czymś rozczarowani? Zapraszamy do dyskusji na forum i jeszcze raz dziękujemy galonowi3 za przygotowanie i udostępnienie swojej recenzji.