Amazon szturmuje Niemcy
To już pewne - Amazon będzie miał kolejny przyczółek w Europie - sąsiadujące z nami Niemcy. Skąd ta pewność? Otóż kilka dni temu w prasie niemieckiej pojawiło się wiele mówiące ogłoszenie o poborze na "Head of Content acquisition Kindle". To, oraz plotki krążące już od połowy zeszłego roku, dają niemal stuprocentową pewność, że już w tym albo przyszłym roku będziemy mieli tuż obok Polski potężny koncern. No dobrze - Niemcy Niemcami, co to jednak oznacza dla nas?
-
1. szybsza i sprawniejsza obsługa klienta,
2. niższe ceny konkurencyjnych czytników (czy Empik wyobraża sobie, że będzie mógł nadal sprzedawać Oyo za 650 zł?). Prawdopodobnie padnie też kilka firm importujących eczytniki do naszego kraju oraz znikną sprzedawcy z Allegro oferujący Kindle z 50% marżą.
3. zwiększenie zainteresowania Kindle wśród polskich wydawców i autorów,
4. zwiększenie zaufania konsumentów do marki.
1. Zdecydowanie szybciej idzie coś z Niemiec, niż z USA, chociaż nasz urząd celny zapewne już postara się żebyśmy tego zbytnio nie odczuli Naprawy gwarancyjne i pogwarancyjne również będą przeprowadzane szybciej - to jest o ile będzie ktoś naprawiał Kindle u naszych sąsiadów. Logicznym byłoby jednak założyć, że tak właśnie będzie.
2. Cena Kindle systematycznie spada, model najnowszej, trzeciej już generacji, kosztuje po sprowadzeniu z USA (i doliczając już wszystkie wydatki typu cło, wysyłka i podatek) 450-500 zł. To niemal dwukrotnie mniej niż średnia cena eczytnika w Polsce. A należy przy tym pamiętać, że produkt Amazonu ma najnowszej generacji ekran Pearl, o lepszym kontraście niż jego poprzednicy/konkurenci, zwłaszcza wchodzący obecnie na rynek Sipix.
3. Jeśli Kindle wejdzie do Niemiec skończy się tłumaczenie wydawców, że USA to kompletnie inny rynek. Będą mieli pod nosem swoją najgorszą zmorę i obawę: potężny koncern gotowy sprzedawać eksiążki za 1/3 ceny książki papierowej. Problem w tym, by złamał się chociaż jeden potężny wydawca - gdy tak będzie, to wszystko pójdzie już z górki.
Dla autorów zainteresowanych self-publishingiem Amazon oferuje sprawdzoną już platformę, kilka lat doświadczeń i z pewnością ciekawą ofertę cenową. Nowi autorzy dwa razy zastanowią się zanim wyślą tekst do wydawcy tradycyjnego.
4. Kindle utożsamiany jest obecnie z USA, a sprowadzanie czegoś zza wielkiej wody kojarzone jest obecnie z długim czasem oczekiwania i niepewnym losem przesyłki. Co innego wysyłanie czegoś z Niemiec, gdzie było się kilka lat temu na wakacjach, a wujek pracuje tam od 10 lat.
Jeśli macie jakieś przemyślenia lub scenariusze dotyczące ofensywy Amazonu na rynku europejskim, zwłaszcza w kontekście polskiego rynku, to nie wahajcie się i wyraźcie je w komentarzach na forum.