Po co Amazonowi ePUB?
To, że klienci zawsze mile witają poszerzanie możliwości swoich urządzeń, nie ulega wątpliwości. Ciągle nie jest jednak jasne, co Amazon zyska na dodaniu wsparcia dla ePUBa w Kindle - a takie pogłoski pojawiły się właśnie w Sieci. Czy to strach przed planowanym na 24 maja "specjalnym oświadczeniem" ze strony Barnes&Noble?
Czterej wydawcy potwierdzają?
Jak donosi blog Good eReader, który zaczął całe zamieszanie, w rozmowach z czterema różnymi wydawcami usłyszeli, że Amazon poprosił tychże wydawców, by dostarczali swoje książki także w formacie ePUB, a nie wyłącznie w MOBI. Wspomniano także, że Amazon "planuje coś wielkiego" i że Kindle ma w pełni wspierać czytanie ePUBów.
O ile oczywiste zyski dla użytkowników Kindle rozumiemy, niespecjalnie dostrzegamy, co Amazon miałby zyskać na takim ruchu? Jaki jest więc ukryty sens ewentualnego odczytu ePUBów w Kindle? I czy Good eReader może być wiarygodnym źródłem, skoro twierdzą, że Kindle jest na rynku od 6 lat (tymczasem pierwszy Kindle miał premierę 19.11.2007)?
Użytkownicy nie chcą się przejmować konwersją
Ok, słyszeliśmy argument, że użytkowników nie obchodzi to, iż jednym kliknięciem w Calibre przekonwertują sobie niezabezpieczonego ePUBa do MOBI. Punkt dla użytkowników, po stronie Amazona - dalej zero. Bo choć wymiana Kindla w razie najdrobniejszego uszkodzenia, bez pytania o jego powód, jest wspaniałą rzeczą, to pamiętajmy, że firmy powstają po to, by zarabiać pieniądze, a nie po to, by być miłymi dla użytkowników.
"Przenieś do Kindle swoje stare e-książki (z Sony/Nooka/whatever)"
Vroo sugeruje, że tak mogłaby wyglądać nowa reklama Kindla. Znowu w oczywisty sposób zyskują użytkownicy, ale Amazon? Ciągle nic. A umożliwienie kupowania eBooków w innych księgarniach mogłoby być dla Amazona wręcz katastrofalne w skutkach.
Odwrócić uwagę od B&N
To pierwszy rozsądny powód, dla którego Amazon miałby nagle przypomnieć sobie o ePUBie, który przecież nie powstał wczoraj. Możliwe, że Amazon boi się tego, co Barnes & Noble chce ogłosić we wtorek, więc stara się odwrócić od nich uwagę społeczności. Podobną strategię, z całkiem niezłym powodzeniem, stosował Kolporter podczas premiery Vedii na Targach Książki w Warszawie (obniżając wtedy chwilowo cenę swojego urządzenia, przez co znacznie mniej osób zainteresowało się produktem konkurencji) i z nieco mniejszym powodzeniem podczas Targów Książki w Krakowie (co wynikało z uzbieranego do tego czasu bagażu złego PRu, a także niskiej ceny Kindla).
Na czym zarabia Amazon?
Już słyszymy tłumy: ale przecież jeśli Kindle będzie otwierał moje ePUBy z ADEPTem, kupię go zamiast Sony PRSa/Onyx Booxa/Kobo etc. Jasne - tylko co z tego? Przypominamy, że Amazon na samym urządzeniu nie zarabia kroci, a często wręcz dokłada do interesu (wymieniając uszkodzone urządzenie kilka razy). Amazon zarabia na sprzedaży treści - i to jest dla nich najważniejsze. Dowodem na to niech będzie mnogość aplikacji Kindle na różne platformy, umożliwiająca czytanie na praktycznie wszystkim, co ma ekran. Gdyby było inaczej, Amazonowi nie zależałoby na aplikacji na iPada - wspieraliby przecież swoją "konkurencję".
Podjąć ryzyko?
Jeśli jednak Amazon zarabia przede wszystkim na eBookach - to umożliwienie klientom zakupów w innych księgarniach może być poważnym strzałem w stopę. Można to też rozpatrywać w kategoriach hazardu - może jednak użytkownicy przyjdą, skuszeni ofertą, i pozostają już przy zakupach wyłącznie w księgarni Amazona. Tyle, że dotychczas amerykański gigant takiego ryzyka nie podejmował. Dodatkowo wsparcie dla ADEPTa mogłoby mu utrudnić późniejszą ekspansję na rynki europejskie i azjatyckie - ludzie nie widzieliby powodu, dla którego mieliby kupować w Kindle Store, skoro dotychczas kupowali w lokalnych eKsięgarniach i wszystko na ich czytnikach działało.
Jesteśmy ciekawi, co Wy sądzicie na ten temat. Czy Amazonowi opłaca się wchodzić w ePUBy (i to, przede wszystkim, ePUBy zabezpieczone ADEPTem)? Kto i co może zyskać, a co stracić? Zapraszamy do dyskusji na naszym forum.