Vedia K4 – recenzja
Kiedy blisko temu pisaliśmy Wam o wejściu firmy Vedia w eczytniki nigdy w życiu nie myśleliśmy, że ich przygoda z tą technologią potrwa tak krótko. Mijały jednak kolejne miesiące od premiery, a firma po wydaniu trzech różnych modeli, nazwanych pomysłowo K1, K2, K3 (do dziś nikt nie wie czym się między sobą różniły), jakby zapomniała o swych produktach. Nie było żadnych reklam, żadnej informacji w internecie, doszło nawet do tego, że przez długi czas oficjalna strona firmy nie przyznawała się do posiadania tych urządzeń w ofercie. Kompletna cisza. W międzyczasie zasypano nas obietnicami co do rozwoju tych eczytników: miały pojawić się uaktualnienia softu (nikt nigdy nic nie widział), obsługa zabezpieczonych plików, poprawa obsługi plików. Co z tych obietnic zostało spełnione można się domyślić samemu. Albo spytać naszego czytelnika, który około pół roku temu zrecenzował model K1 (i od tamtej pory nikt go nie widział).