Vobis promuje Onyxa, klienci mają to w duszy
Będąc niedawno w jednym z salonów sieci Vobis natknąłem się na ulotkę reklamującą eCzytnik firmy Onyx - Booxa 60. Po jej pobieżnym przejrzeniu nasunęły mi się na myśl dwa wnioski. Pierwszy - że eCzytniki w końcu znalazły swój kącik w świadomości konsumenta (eCzytniki pojawiły się w końcu jako osobne kategorie na ceneo.pl czy allegro.pl), drugi: klienci nadal nie bardzo wiedzą do czego to ma służyć. Drugi wniosek jest nieco bardziej złożony ale postaram się go wyjaśnić. Spójrzmy może najpierw na ulotkę:
No całkiem zgrabna, nie ma co. Nieco czarnawa ale to kwestia gustu. Przy okazji sorry za kiepską jakość skanu ale lepszego nie miałem. Co zaś się tyczy zawartości merytorycznej...
- Brakuje mi na niej przede wszystkim wyjaśnienia czym jest książka elektroniczna. Wszyscy siedzący na tym portalu z pewnością zerwą się teraz z fotela krzycząc: "Jakże to! Przecież wiadomo co to jest ebook! Każdy to wie!" Czyżby? Popytajcie Waszych rodziców czy wiedzą. Spytajcie też "małokomputerowych" kolegów i koleżanki. Jeśli nawet ktoś będzie wiedział, to zapewne utożsami "ebuki"/"ibuki"/"eboki" z "no to taka książka do czytania w Wordzie, no na komputerze". Ludzie nie mają jeszcze świadomości, że można czytać eKsiążki na innych urządzeniach niż komputer. Owszem, są jeszcze telefony, ale bez smartfona to lepiej w ogóle nie zaczynać, a tych jest jeszcze na rynku mało, a dla ludzi ponad 30+ lat i tak się nie nadają ze względu na męczenie oczu oraz brak czasu spowodowanym potrzebą pilnowania gówniarstwa, które spłodzili kilka lat wstecz. Myślę, że przydałaby się króciutka chociaż informacja cóż to ten "ebook"/"ibuk"/"ebok" i czym różni się od normalnej książki (niczym, ale trzeba to potencjalnemu klientowi uświadomić!).
- Druga rzecz - i nie wiem czy nie gorsza - opis technologii e-inku jest kompletnie niewidoczny i zminimalizowany. Nie zauważyliście? Bo mnie się nie udało za pierwszym razem - to ten tekst w eCzytniku. Mało ciekawy i nie podający żadnych szczegółów, jedynie kilka oględnych faktów. Wydaje mi się, że jest to napisane dość niejasno, aczkolwiek z racji mojej fascynacji technologią nie jestem zapewne zbyt obiektywny. Zastanawiam się skąd taki Kowalski ma wiedzieć co to jest E-ink? Skąd ma wiedzieć, że na tym się czyta jak na papierze? Skąd ma wiedzieć, że to działa tym lepiej im więcej pada na to słońca, w przeciwieństwie do netbooka za 1000 zł, na którym dodatkowo oprócz czytania może sobie odpalić gierkę, napisać coś w Wordzie czy pooglądać porno? No oczywiste jest, że on tego po prostu nie wie. Pytanie jeszcze, czy sprzedawcy w Vobisie wiedzą... Szczerze mówiąc podczas mojej wizyty tam bałem się zapytać bo zdaję sobie sprawę, że wiem na ten temat o wiele więcej niż oni.
- Można się również przyczepić (i zrobię to, a co - jak jedziemy, to po całości) za brak podkreślenia przenośności urządzenia. Skoro nie wyjaśnili klientowi na czym polega cała zaleta e-inku, to
moglipowinni chociaż postawić na jego lekkość oraz niewielkie wymiary.
Wszystkie te spostrzeżenia można podsumować jednym wnioskiem: ulotka została stworzona dla kogoś, kto już wie na czym polega elektroniczne czytanie. A jeśli ktoś wie na czym polega, to wie również, co jest główną zaletą eCzytników i na co należy zwracać uwagę (zauważyliście, że nigdzie nie ma podanej liczby stronozmian? - jednego z głównych wyznaczników jakości eCzytnika?). Jeśli założenia były inne i ta ulotka była kierowana do przeciętnego Kowalskiego, to... no cóż, drogi Vobisie, nie udało się. Spróbujcie jeszcze raz. W nagrodę za przeczytanie aż do tego miejsca podpowiem na co należałoby zwrócić uwagę przy tworzeniu kolejnej wersji tej ulotki:
- zacząć od dokładnego objaśnienia co to jest eKsiążka (podkreślić równość eKsiążki z papierowym wydaniem - aby klient nie myślał, że coś traci czytając wersję elektroniczną),
- podać dokładniejszy opis technologii E-ink, bardziej podkreślić długowieczność baterii oraz odbicie światła (porównać z ekranami LCD),
- zareklamować eCzytnik jako fajne urządzenie do czytania, które można wszędzie ze sobą nosić i wozić - przecież to prawie nic nie waży,
Moim zdaniem, po zobaczeniu tej ulotki, Onyx Boox będzie jawił się w oczach zwykłego Kowalskiego jako zwykła zabawka. I to bardzo, bardzo droga zabawka, bo gdy usłyszy, że za możliwość czytania ma zapłacić tyle, co za najnowszą konsolę do gier, to popuka się litościwie w czoło i powie sprzedawcy, żeby on sobie taki sprzęt wsadził w de. Otóż Kowalski osobiście nie czyta, a syn cały czas siedzi przed komputerem więc po co mu taki sprzęt, w dodatku za 2/3 jego pensji? Żona? "Żona czyta tam romansidła jakieś, panie, nie wiem. Macie te romansidła żeby tu sobie mogła je czytać? Cooo?! Ja sam mam wgrywać?! To nie można przez internet ściągnąć i kupić jak w tym eee... no... jak on tam ma... "kundlu" jakimś z USA?! W telewizji mówili, panie. Że to przyszłość i przez internet można sobie ściągać i to robi takie bziuuuuuuuum i już można czytać. A ja to mam w Polsce se sam wgrywać, tak? Po kablu, tak? No dobra, a po ile chociaż te romansidła macie? Ah nie macie..."
P.S. Cała ta akcja reklamowa Vobisu na nic się, póki co, nie zdała. Sprzedawca stwierdził, że on pierwszy raz słyszy o takim urządzeniu. Gdy poprosiłem o sprawdzenie stanów magazynowych stwierdził, że nie sprzedano jeszcze ani jednej sztuki, więc może mi bez problemu sprowadzić jeden abym mógł go sobie pooglądać. Przy okazji udało mi się zerknąć do komputera, gdzie w kolumnie "Stan magazynowy" widniała liczba 65...
Jak na 220* placówek to i tak dużo...
* - informacja w górnym prawym rogu ulotki.
Skomentuj ten artykuł na naszym forum.